30 wrz 2009

physalis.

Moje wczorajsze marudzenie chyba poskutkowało. Za oknem chłodno, ale słonecznie. Od kilku dniu chodziłam w jedno miejsce. Każdy spacer z psem skutkował przyniesieniem kilku ślicznych owoców physalisa. Postanowiłam sobie, że owymi delikatnymi "lampionikami" napełnię słój, który kiedyś kupiłam przypadkiem w jakimś przydrożnym sklepiku.









Jesień ma niesamowite kolory. Znalazłam śliczne ciemnofioletowe owocki na jakimś krzewie i stwierdziłam, że tak intensywny kolor dobrze będzie się komponował z bielą. Talerzyk w kształcie serca co jakiś czas jest ozdabiany w inny sposób. Teraz jest miłośnie i jesiennie.
Zastanawiam się, czy owoce physalisa da się jakoś zasuszyć? Najbardziej zależałoby mi na zachowaniu ich pięknego intensywnego koloru. W ogóle bardzo mi się spodobała owa roślinka i planuję wysiać i tę ozdobną i tę jadalną, aby na przyszły rok mieć takie lampioniki u siebie.
Takie dni jak dzisiejszy sprawiają, że moje nastawienie do życia jest w 100% pozytywne.

Pozdrawiam Was serdecznie i całuję,
Agnieszka.

PS. Za wszelkie otrzymane wyróżnienia dziękuję bardzo, bardzo! Ja wręczę je dalej przy najbliższej okazji.

29 wrz 2009

o szyby deszcz dzwoni...

... deszcz dzwoni jesienny.

W Poznaniu pogoda iście podkocykowa. Najchętniej siedziałabym cały dzień otulona ciepłym kocem w odcieniu bakłażana i piła herbatę z syropem malinowym i plasterkiem cytryny. Mam kilka pomysłów na zdjęcia, ale potrzebuję do tego SŁOŃCA, a za oknem szaro. Nie lubię tak, kiedy chcę coś sfotografować a nie mogę, bo zdjęcia wychodzą w odcieniach szarości, są za ciemne i ponure. Toffi najlepiej wie, co dobre. Przesypia cały kolejny dzień i zdaje się być z tego powodu bardzo szczęśliwy.



Chce mi się pięknej, ciepłej, pachnącej jesieni! Wyciągnęłam kalosze. Chodzę po kałużach i złoszczę się, bo chcę żeby jeszcze trochę było ładnie...

PS. Czy ktoś widział gdzieś może brązowy materiał w różowe groszki albo naturalny len w delikatne, jaśniejsze prążki?

24 wrz 2009

motylove.

Mama od dłuższego czasu prosiła, abym zrobiła jakieś zdjęcia jej motylom. W motylach jest zakochana. Ma o nich kilka książek, zbiera piękne przedmioty z motylimi motywami...
Ja uważam jednak, że najpiękniejszą ozdobą jej kolekcji są motyle, które własnoręcznie wyhaftowała. Mama jest perfekcjonistką. Zawsze się śmieję, że jej wyszywane prace możnaby nawet powiesić "na lewą" stronę. Każda niteczka, którą skończy wyszywać jest równiutko przycięta i w miejscu, w którym kończy się kolor na obrazku. Motyle są wspaniałe, ale zrobienie im takich zdjęć na jakie zasługują to nie lada gratka. Aranżując tę sesję bardzo zależało mi na pokazaniu jak najlepiej potrafię zdolności mojej Mamy. To chyba najpiękniejsze krzyżyki, jakie wyszyła. Mam nadzieję, że moje zdjęcia nie odbiorą im uroku, a Mama będzie się cieszyła widząc je na moim blogu.













Na zdjęciach widać bardzo niewielką część Maminej kolekcji. Motyw motyla na pewno jeszcze zagości na moich zdjęciach.

Pozdrawiam Was serdecznie,
Agnieszka.

20 wrz 2009

twórczo.

Ostatnio energii mam aż nadto. Spowodowała ona wyż twórczy. Przerobiłam 9kg śliwek ( wiem, to mało, ale nie chcę zapychać szafy jednym rodzajem przetworów ). Uznałam, że potrzebuję w jakiś sposób ozdobić słoiczki. Niestety etykietki nie wychodziły tak, jak chciałam, więc ozdobiłam wieczka. Wycieczka do szmateksu okazała się bardzo owocna. Wróciłam z lnianą, cieniutką bluzeczką za 2zł i już słoiczki nabrały jesiennego charakteru. Przyznam, że zupełnie nie do tego chciałam wykorzystać materiał w listki, ale tak mi się jakoś dopasowało. W końcu śliweczki są esencją jesieni.





Nie tak dawno pisałam, że Mama zrobi mi kurs szycia na maszynie. Tak się niestety złożyło, że miałam pełno swoich spraw, Mama przygotowywała się do wyjazdu i jakoś nauka do skutku nie doszła.
Jako że jestem jednak strasznie uparta, chciałam koniecznie coś uszyć, usiadłam wczoraj z instrukcją obsługi maszyny przed nosem i... Gdyby ktoś urządził zawody w szyciu woreczków na maszynie, na czas, z pewnością zajęłabym ostatnie miejsce. Rozpracowanie naszego Łucznika zajęło mi kilka godzin. A może nie tyle rozpracowanie maszyny, co sprawdzenie jak to będzie, kiedy zszyję tu czy tam. Muszę przyznać, że dwa woreczki niestety w czasie pracy przestały się nadawać do czegokolwiek. Po prostu zszywałam nie w takiej kolejności jak trzeba, coś było zupełnie krzywe itd. Jednak w końcu, w pocie czoła, powstał mój pierwszy woreczek. Zrobiłam go z naturalnego lnu, doszyłam bawełnianą koronkę. Przyznam, że pękam z dumy, bo SAMA nauczyłam się szyć ( choć właściwie powiedzieć, że umiem szyć na maszynie, to za dużo ). Woreczek jest w 100% moją pracą. Nikt nawet go nie dotknął, nie podpowiedział. Jestem baaardzo szczęśliwa!





Całuję Was serdecznie,
Agnieszka.

18 wrz 2009

spontaniczna miłość.

Dziś miałam chwilę dla siebie. Odwiedziłam Stary Browar i... wpadłam po uszy. Weszłam pooglądać cudowności w Zarze Home. Na stoliczku leżały one...





Musiałam je kupić, bo nie potrafiłabym wyjść bez nich. Są cudowne, takie jakby lekko przetarte, niesamowicie śliczne i delikatne. Póki co będą grzecznie czekały na swoją kolej, ale ja będę spokojna, że mam coś, co bardzo mi się podoba i nie jest kupione z musu.

Ah, cudowny mam dziś dzień!

17 wrz 2009

jesień!



Jest już na pewno. Czuję ją przez skórę! Wszędzie widzę wrzosy, poranki są zimne, za oknem powietrze aż ciężkie od jesiennych zapachów. Nasz balkon także lubi jesień. Tydzień temu przystroiłam go w białe wrzosy. Chyba te białe właśnie są najpiękniejsze. A może to po prostu zmęczenie wszechobecnym kolorem? Tata dziś przywiózł naszego Łucznika - wieczorem mam nadzieję zostanę poinstruowana jak się na nim szyje. Mam kilka projektów pospinanych szpilkami, które tylko czekają na pozszywanie i zdjęcia. Mam nadzieję, że dzień obfitował będzie we wszelkiego rodzaju prace twórcze.
Ach, powiem Wam, że dawno nic nie sprawiało mi takiej frajdy - tworzenie serduszek, woreczków jest cudowne! A w tle pachną mi śliwki... Oszalałam i robię powidła. Taki trochę miszmasz dziś, ale zaabsorbowana jestem tysiącem spraw, milion rzeczy robię naraz. Ale cóż poradzić, kiedy mam tyyyle energi?







10 wrz 2009

fotopasja.

Uwielbiam fotografię. Daje tak wiele możliwości, uczy patrzenia na świat trochę inaczej. Niesamowicie klimatyczne Pożyczyłam je do małej sesji, bo miałam ochotę na zdjęcia w b&w. Takie przedmioty mają dusze - każdy z nich kiedyś komuś służył, utrwalał na kliszach piękne chwile. Teraz dostojnie odpoczywają na półce i cieszą nasze oczy - są naprawdę piękne.









Powoli, powoli kończę też kolejne handmade'owe serduszko z lnu i koronki. Niedługo być może pokażę, co udało mi się wykombinować.
Pozdrawiam Was serdecznie w ten ciepły i słoneczny jesienny już dzień.

9 wrz 2009

historia pewnego losowania.

Mój Angielski Arystokrata uwielbia papier. Wyjście po gazetkę dla Pańcia zawsze kończy się totalnym uślinieniem artykułu ze strony tytułowej i ogromną radością doręczyciela gazet. Biada temu, kto zostawi jakieś kartki czy notatki na wysokości pozwalającej mojemu Rudzielcowi na dosięgnięcie ich i porwanie. Zabawa jest to przednia! Kartka kończy w strzępach, a Toff wygląda jakby się wręcz uśmiechał.
Postanowiłam wykorzystać tę cechę mojego Beagla i... poprosić go, aby pomógł mi wylosować nowy dom dla serduszka.



Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że kradzież kontrolowana to żadna frajda! Przecież kartka jest zdobyczą tylko wtedy, kiedy jest upolowana! A tak? Nie ma to najmniejszego sensu, i Maszyna Losująca losować nie zamierza.



Musiałam radzić sobie sama. Szczęśliwą posiadaczką serca "made by AGUTEK" zostaje...



Moje gratulacje! Aniu, serduszko wkrótce pojedzie w podróż do Ciebie.
A ja już wiem, o co tak właściwie chodziło Toffiemu. Nie chciał losować, bo przecież kto mądry oddawałby taką fajną podusię komukolwiek?

5 wrz 2009

z drugiej ręki i...

Kilka dni temu odwiedziłam poznański, malutki sklepik z używanymi rzeczami. Wejście do niego jest całkowicie zastawione komodami, krzesłami, nad głową wiszą łóżkowe materace, lampy, półki. Wszystko i nic. Widziałam cudowny stół kawowy, na masywnych lwich łapach. Idealny do odnowienia i nadania mu szlachetności... Kiedyś kupię taki i postawię w salonie przy sofie z masą poduch w przeróżnych poszewkach. Tym razem skusiłam się jednak na drobiazgi - kupiłam moim roślinom doniczki. We wszelkich odcieniach beżu, bieli, ecru, szarości... Za całą górę moich skarbów zapłaciłam 10zł! Uwielbiam takie spontaniczne wejścia do różnych sklepów i wyjście z prawdziwym trofeum. Ostatnie moje zakupy na pchlim targu zaowocowały ślicznymi poszewkami szydełkowymi w kolorze ecru, a dodatkowo dostałam w prezencie piękną szydełkową serwetką o misternym wzorze. Kocham takie zakupy!





Chciałabym też podzielić się z Wami moim autorskim wyróżnieniem. Wręczyć je można 7 osobom, które uważamy za wyjątkowo twórcze i... wspaniale nastawione do życia. Przyznam, że mnie samej trudno było wybrać taką garstkę osób mając do wyboru tyle wspaniałych osobowości.

Moja szczęśliwa siódemka:

Llooka - moja mentorka domowego ciepła, wspaniała i twórcza,
Anne - niesamowicie zdolna, romantyczna dusza,
Peggy - szalona i pomysłowa,
Aagaa - wspaniała rozmówczyni, twórcza i ciekawa świata,
Alizee - zdolna "Mama króliczków",
Elle - kochana, wspaniała, zdolna,
Liska - bo jej potrawy sprawiają, że chciałabym być jej codziennym gościem.

Dziękuję Wam Dziewczyny, za wspaniałe zdjęcia, pomysły, inspiracje. Każda z Was to...

2 wrz 2009

moje pierwsze candy.

Zainspirowana rozmową z Mamą, która powiedziała mądrą rzecz, a mianowicie: ile można robić rzeczy dla siebie, przecież to fajnie zrobić coś, co przyniesie komuś radość - postanowiłam urządzić małe cukierasy.
Kobitki kochane, odwiedzając mnie czytałyście o moich zmaganiach z igłą, nitką i materiałem. Porwałam się troszkę z motyką na słońce, bo CAŁE serce zrobiłam samodzielnie łącznie z "haftem" na przodzie. Wiem, że jest krzywe i nie do końca fajne, ale ma dla mnie dużą wartość, a jego tworzenie sprawiło mi masę radości. Postanowiłam więc, że podzielę się tym serduszkiem i... oto PIERWSZE CANDY PRETTY PLEASURE! Serduszko, które pojedzie do nowej właścicielki, wyłonionej drogą losowania, to to po lewej stronie.





Zatem aby wziąć udział w losowaniu proszę o:
- zostawienie komentarza pod tym postem
- zaznaczenie na swoim blogu ( notka / zdjęcie "na pasku" ), że organizuję cukieraski

Zgłoszenia przyjmuję do północy 08.09, losowanie odbędzie się 09.09.

Pozdrawiam Was serdecznie i mam nadzieję, że nie zniechęcicie się moim "tworkiem".
Całusy!

1 wrz 2009

"sercowa" sprawa.

Dostałam od Elle "troszkę" pięknego płótna w szarości delikatnie złamanej beżem. Baaardzo nam się z Mamą spodobało i stwierdziłyśmy, że uszyjemy z niego coś ładnego... Mama swoje cudeńko już ukończyła, ja szyję dość nieudolnie kawałek po kawałeczku między nauką analizy współzależności a sezonowością... Szczegół Maminego serduszka prezentuje się tak:



Oczywiście zabrałam tę cudowność do siebie, bo baaaardzo mi się podoba. Inne zdjęcia pokażę jak tylko uszyję swoje serduszko.
Elle, chciałabym Ci jeszcze raz pięknie podziękować, masz dobre... serce!

Generalnie serduszka uwielbiam pod wieloma postaciami. Ostatnio przez przypadek trafiłam na popularnym serwisie aukcyjnym na Pana, który sprzedawał różność prosto ze Szwecji. No i udało mi się upolować śliczną, porcelanową miseczkę we wspomnianym kształcie. Pełni rolę paterki na kompozycję świeczkowo-kluczową i póki co świetnie się w tej roli sprawdza.





Generalnie po poprawkach zabieram się za pracę. Mam do odnowienia cudowne stare krzesło, do odmalowania śliczny "kokardkowy" świecznik, muszę zabrać się za odnowienie półeczki... Pytań mam tysiące w związku z tymi sprawami. Np. czym uzupełniać ubytki w drewnianym krześle które ma okleinę ( chyba tak się to nazywa ), czym pomalować ( na biało? ), czym wytępić ewentualne korniki, jak załatwić sprawę spróchniałego siedziska... Gdzie kupić farbę imitującą rdzę do pomalowania świecznika, a może pomalować go na biało i przetrzeć... Jeśli tak, to jakie kupić farby, żeby nadawały się też do półki, która ma być biała, przecierana...